Amy Winehouse właśnie wróciła z błogich, ponad dwumiesięcznych wakacji na Karaibach. Czas spędzony na wyspie St. Lucia na pewno będzie wspominać dobrze: wylegiwanie się półnago na plaży, palenie trawki, wyrywanie hotelowym gościom z rąk drinków… Teraz jednak piosenkarka musi przywyknąć do szarej londyńskiej rzeczywistości i stawić czoła problemom, jakie na nią czekają. A te są całkiem spore.
Wczoraj Amy została oficjalnie oskarżona o pobicie. Sherene Flash, dziewczyna, która ucierpiała w starciu z Winehouse czekała kilka miesięcy, aby jej (pewnie już była) idolka wróciła do kraju.
Do zdarzenia doszło w sierpniu zeszłego roku na jednej z imprez charytatywnych, na której Amy występowała. Był to również wieczór scenicznego debiutu jej chrześnicy, młodziutkiej Dionne Bromfield. Biedna dziewczynka, tylko najadła się wstydu za swoją niezrównoważoną, sławną ciotkę. Winehouse z równowagi wyprowadziła właśnie Sherene, fanka, która jedynie grzecznie poprosiła o autograf.
Zaczęła na mnie wrzeszczeć, że jestem bezczelna i niewdzięczna - relacjonuje Flash. Nie miałam pojęcia, co odpowiedzieć, a jej wściekłość była coraz większa. W końcu uderzyła mnie pięścią w oko, zdjęła balerinkę i zaczęła mnie okładać po twarzy.
Nie wiadomo na razie, jaka kara grozi Winehose w razie uznania jej winy. Za tydzień ma stawić przed sądem rozjemczym, który zdecyduje o dalszym toku sprawy.