Andrzej Chyra po raz kolejny pokazał, że jest facetem z klasą. Dziennikarz Faktu towarzyszył mu w piątkowy wieczór podczas przechadzki po mieście. Wspomina, że aktor nie wstydzi się ściągać gaci przy świadkach.
Zaczął od wyjcia na środek ulicy w celu złapania taksówki. Niestety kolejni dwaj kierowcy odmówili zabrania dziwnie zachowującego się mężczyzny. Trzeci dał się przekonać po dłuższej chwili i przyjął kurs do jednej z nocnych knajp, gdzie Chyra szybko wypił szklankę napoju (tabloid nie podaje jakiego), po czym ruszył dalej pieszo. Przez długie snucie się po ulicach zgłodniał, więc ruszył do fast fooda, żeby się posilić. Wziął jedzenie na wynos i skonsumował je na parapecie okna wystawowego jednego ze sklepów.
Niestety, tu Chyrę dopadła potrzeba fizjologiczna - pisze tabloid. Aktor widać nie miał czasu szukać miejskiej toalety - po prostu zatrzymał się i wysiusiał wprost na ścianę. Po czym jak gdyby nigdy nic, ruszył przed siebie.
Mogliby podać sobie (nie umyte) ręce z Wieczorkowskim.