Ania Bosak postanowiła poinformować czytelników Gali, że jej kariera się nie skończyła. Tancerka (aktorka?) zapewnia, że ciężko pracuje nad sobą i... "nikt nie daje jej pieniędzy".
Jestem sama w wielkim mieście i muszę się tutaj utrzymać - pokreśla. Nikt mi nie da pieniędzy na życie. Zawody artystyczne mają to do siebie, że w jednym miesiącu się zarabia, a w drugim nie. Na pewno nie szastam pieniędzmi na lewo i prawo.
W każdej chwili mogą wysiąść kolana, stawy. I co wtedy? Choć mam nadzieję, że mi to nie grozi, bo dbam o swoje ciało, chodzę na basen i masaże. W końcu - cytując Beatę Kozidrak - zarabiam ciałem na chleb.
Ania żali się też, że środowisko tancerzy jest toksyczne i że wielokrotnie została wykorzystana przez swoich znajomych:
Tańczę od ósmego roku życia. Ale gdy miałam 14 lat porzuciłam taniec właśnie dlatego, że zmieniły mi się priorytety. Tak jakby ktoś nagle zdjął zasłonę. I zobaczyłam te wycekinowane i odkrywające ciało kiecki, te sztuczne paznokcie i mocne makijaże. Patrząc na moje starsze koleżanki, zniszczone przez codzienne wizyty w solarium, pomyślałam: "Nie chcę tak wyglądać za parę lat."
Po latach jednak wróciła. I dalej narzeka:
Środowisko tancerzy jest wyjątkowo toksyczne. Ludzie, gdy czegoś od ciebie chcą, potrafią się miło uśmiechać i nazywać cię swoim najlepszym przyjacielem. A gdy nie jesteś im już do niczego potrzebna, nie spytają się nawet kurtuazyjnie, jak się masz. Ale to mnie zahartowało.