Patrząc na facetów gabarytów Pudzianowskiego, trudno uwierzyć w to, że wypracowują swoje mięśnie tylko treningami i ciężką pracą. Sam Mariusz od lat jest można powiedzieć "poza podejrzeniami". Patrząc na niego nie można mieć żadnych wątpliwości.
Sam nigdy się do tego nie przyznał, ale ryzyko związane z uprawianiem jego profesji jest śmiertelne. Śmiesznie czyta się udzielony przez niego niedawno Onetowi wywiad, w którym przyznaje się do wszystkiego między wierszami. Przeczytajcie tylko ten fragment i sami wyciągnijcie wnioski. Bez komentarza z naszej strony:
- Czy można być strongmenem nie zażywając środków dopingujących?
- Każdy zawód ma swoje tajemnice. Księża mają swoje tajemnice, prokuratorzy, dziennikarze. I strongmeni też. O zawodowej "kuchni" rozmawia się w zamkniętym gronie – odpowiedział Mariusz na pytanie o zażywanie środków dopingujących przez strongmanów
- Spróbuję raz jeszcze: bierzecie "koks" czy nie?
- Poproszę o następny zestaw pytań.
- Nie boi się Pan o swoje zdrowie?
- Jestem pod kontrolą lekarzy. Co trzy miesiące przechodzę kompleksowe badania. Wszystko jest w porządku, nie mam powodu do obaw.
- Jest Pan wzorem dla wielu młodych ludzi. Niektórzy marzą, żeby pójść w Pana ślady. Dlaczego nie powie im Pan: chłopie, bez sterydów ani rusz. Albo: chłopie, nie musisz narażać zdrowia, bo sukces bez "koksu" jest możliwy.
- Wszystko jest dla ludzi. Papierosy, alkohol, inne środki. Tyle tylko, że trzeba tego używać z głową.
- Czyli "koks" też jest dla ludzi, byle tylko stosować leki osłonowe i nie przesadzać?
- Wszystko jest dla ludzi. Trzeba tylko myśleć o konsekwencjach stosowania różnych środków. Można pić "setkę" wódki raz w tygodniu, ale można też codziennie wypijać flaszkę. Ten, kto pije "setkę" na pewno sobie nie zaszkodzi. Ja spróbowałem kiedyś marihuany. Przez miesiąc nie mogłem trenować, bo miałem kontuzję. Kilka razy ze znajomymi sobie podpalaliśmy. I co? Czy jestem narkomanem? Nie jestem.