Lily Allen zrobiła sobie ostatnio małą przerwę od opowiadania o penisach, sutkach i seksie. Szybko jednak wróciła do swojego ulubionego tematu. Czy ona jeszcze w ogóle opowiada o swojej muzyce? W jednym z udzielanych dziennikarzom wywiadów gwiazda znowu zaczęła mówić o intymnych szczegółach swojego życia. Tym razem stwierdziła, że nienawidzi promować płyt i spotykać się z fanami, bo jest zbyt zajęta, aby iść z kimś do łóżka.
Wolę uprawiać seks z kimś, kogo kocham. W tym momencie jestem sama, a nie należę do fanek jednonocnych przygód – powiedziała dziennikarzom Lily. Podczas trasy promującej album nie ma czasu na to, by kogoś poznać, a co dopiero się z nim zabawić. To bardzo frustrujące. Nie mam jak wyładować swojego napięcia seksualnego. Upust emocjom daję, pisząc piosenki. Onanizuję się muzyką!
To bardzo dziwne, że Lily narzeka na brak seksu. Jeszcze niedawno zarzekała się, że rezygnuje z niego na dwa lata. Powinna się więc cieszyć, że warunki sprzyjają celibatowi.
Pomyślcie, co by było, gdyby wyposzczona Lily trafiła na Colina Farrella, który dopiero co zrezygnował z seksu. Mogłoby być zabawnie ;)