W środę pisaliśmy, że w zaledwie trzy dni od premiery Kochaj i tańcz, film obejrzało prawie 400 tysięcy ludzi. To ogromny sukces jak na polską produkcję, zwłaszcza, że w dobie kryzysu ludzie zaczęli liczyć pieniądze. Producenci są dumni ze swojego osiągnięcia i w sumie mają z czego – dzięki prostemu zabiegowi marketingowemu (i szczęśliwemu zbiegowi okoliczności) zapewnili sobie tłumy w salach kinowych.
Premierę filmu zaplanowano na piątek, 6 marca. Multipleksy przeżywały przez cały weekend oblężenie, bo w niedzielę wypadał Dzień Kobiet. To była wyjątkowa sytuacja, szczególnie że, szczęśliwym zrządzeniem losu, w kinach nie grano akurat nic ciekawego. Na co można więc było iść z dziewczyną/chłopakiem jak nie na Kochaj i tańcz? Plakat obiecuje przynajmniej coś romantycznego, a przynajmniej nie psującego udanego wieczoru.
Nie umniejsza to oczywiście sukcesu kasowego, ale pamiętajcie, że nie jest tak, że setki tysięcy ludzi ruszyły do kin specjalnie po to, żeby obejrzeć "Sygneta" (i całe szczęście). W większości były to po prostu przypadkowe osoby, które kupiły bilety z braku lepszego wyboru. I niekoniecznie ciesząc się z tego powodu.