Jakaś słaba ta 9. edycja Tańca z gwiazdami. Ale nic dziwnego - raczej ciężko wykrzesać nowe emocje z tak wyeksploatowanego formatu, kiedy na dodatek znanych czy kontrowersyjnych twarzy w programie jak na lekarstwo.
Na faworyta wyrasta już teraz Bartek "nie dłub w nosie" Kasprzykowski. Wzbudza ogólne zachwyty jury, widzowie na niego głosują, a na dodatek już udało mu się schudnąć, co na pewno wyjdzie na dobre. Jednak musi uważać na komplementy ze strony komisji - za dużo pochlebstw z ust egzaltowanej Beaty Tyszkiewicz w poprzedniej edycji zaszkodziło trochę jego serialowej żonie, Marcie Żmudzie-Trzebiatowskiej.
Odpadł jakiś mało znany aktor z serialu o generale Sikorskim, który dopiero pojawi się na antenie TVN-u. Nie wpasował się chyba w konwencję, a szkoda - tańczył całkiem nieźle, a do tego miał naprawdę piękną partnerkę, Kasię Krupę.
Poza tym ogląda się już jak show dla emerytów. Wszystko zaplanowane, przewidywalne i nudne. Już nawet Jak ONI śpiewają wydaje się w takim przypadku lepsze, bo tam przynajmniej... "Krzysiu Ibisz kręci pupką".