Artur Boruc ma prawdziwe kłopoty. Kiedy udało mu się rozwieść z żoną Kasią gruchnęła wiadomość, że jego polska kochanka Sara Mannei wyprowadziła się od niego i wróciła do kraju. Szkocka prasa rozpisuje się dzisiaj na temat incydentów, jakie mogły mieć wpływ na ostateczną decyzję Mannei. W weekend ktoś zaatakował dom Boruca rzucając w niego... cegłami!
Do pierwszego wypadku doszło już w niedzielę w godzinach popołudniowych. Kiedy Artur bronił bramki Celtiku w spotkaniu o puchar ligi szkockiej z zespołem Glasgow Rangers, w jego łazience z bardzo cenną wanną wylądowała cegła. Druga wybiła okno w posiadłości Polaka w nocy.
Oglądaliśmy wspólnie w salonie ligę hiszpańską, kiedy usłyszeliśmy potężny huk i dźwięk stłuczonej szyby - opowiada przyjaciel Boruca gazecie Daily Record, David McDonald. Zerwaliśmy się na równe nogi i pobiegliśmy zobaczyć, co się stało. Na podłodze znaleźliśmy cegłę, a obok było pełno szkła.
Groźne wydarzenia miały miejsce tuż przed tym, jak Mannei wyprowadziła się od bramkarza. W domu przebywała więc też jej trzyletnia córka, Oliwia. To na pewno przyspieszyło jej decyzję, by zostawić Artura i wrócić do Polski. Nie wytrzymała ciśnienia. Miejmy nadzieję, że zrobili to wściekli kibice przegranych poprzedniego wieczora Rangersów, a nie ktoś, kto ostatnio groził Arturowi.