A to ciekawostka. Starszy brat Katarzyny Pyzy, Jacek Cichopek pracuje jako paparazzi. Specjalizuje się w "ustawkach" z siostrą w roli głównej. Świetnie wychodzi na tym finansowo.
Twardy z niego negocjator - zdradza Twojemu Imperium jego kolega po fachu. Nie spuszcza z ceny. Ale choć życzy sobie od 3 do 5 tysięcy za materiał, to na popyt nie narzeka. To on jest autorem różych "ustawek" w udziałem Kasi i jej męża Marcina, które potem jako zdjęcia niby zrobione bez wiedzy zainteresowanych, ukazują się w poczytnych tygodnikach, To on "cyknął" Cichopków na igraszkach w śniegu w Zakopanem. Sprzedał fotki kilku redakcjom.
W świetle tych informacji nie dziwi niechęć, z jaką Kasia odnosi się do innych fotografów, spoza rodziny. Chętnie opowiada, że czuje się jak osaczona zwierzyna łowna. Będę się bała wyjść z dzieckiem spokojnie na spacer - żaliła się w jednym z wywiadów. To zrozumiałe. Dlaczego na jej popularności mają zarabiać obcy ludzie, skoro wszystko może zostać w rodzinie?
Jackowi Cichopkowi dotąd udawało się utrzymać w tajemnicy swoje personalia i powiązania rodzinne. Wpadł podobno przez własną głupotę.
Kontaktował się z nami e-mailowo z zakonspirowanego adresu - mówi pracownik jednego z pism. _**Nieopatrznie zdradził go jeden jedyny mail, który wysłał z prywatnego konta**_.
Zapytana wprost o szczegóły tej dziwnej sprawy agentnka Kasi odmówiła odpowiedzi. Czyli wszystko jasne. W środowisko fotoreporterów zawrzało: "Powinni się ze wstydu spalić" - to najczęstsza opinia.
Paparazzi są oczywiście źli, bo to dla nich "nieuczciwa konkurencja". Ale Kasia straciła w tej chwili jakiekolwiek prawo do narzekania na to, że ktoś interesuje się jej życiem prywatnym. Okazuje się, że sama przez lata szczuła na siebie pisma i fotografów. Co za zakłamanie.