Ponad tydzień temu Reese Witherspoon wystąpiła o separację, a teraz wniosła pozew o rozwód ze swoim mężem Ryanem Phillippe.
Zdobywczyni Oscara uzasadnia swoją decyzję podobnie jak Britney Spears - "różnicami nie do pogodzenia" i ubiega się o wspólną opiekę nad dziećmi - 7-letnią Avą i 3-letnim Deaconem. Reese chciałaby żeby Ryan miał prawo do fizycznej opieki nad dziećmi oraz do regularnych wizyt.
Pozew nie składa się jednak z samych ustępstw. Reese domaga się wyłączności na korzystanie z ich wspólnej rezydencji oraz pragnie, by sąd nie przyznawał Ryanowi pieniędzy z podziału ich majątku.
Tego typu zapis potwierdza tylko plotki, że Witherspoon i Phillippe nie spisali intercyzy i zgodnie z prawem Kaliforni ich majątek powinien być rozdzielony między nich po równo, a jak wiadomo, ich dochody różnią się od siebie diametralnie.
W środę Ryan pierwszy raz publicznie wypowiedział się na temat rozpadu swojego małżeństwa:
Nie jestem doskonały, ale nie jestem winny wielu rzeczy o które mnie oskarżono. - powiedział magazynowi People. Moim priorytetem w tej chwili jest zdrowie i bezpieczeństwo mojej rodziny.
Przedstawiciele aktora zaprzeczają oskarżeniom, jakoby ich klient nieustannie oddawał się imprezowaniu i zażywaniu narkotyków. Jednak innego zdania jest bywalec pewnego baru w Santa Monica, w którym często pojawiał się Ryan:
Ryan i Reese cały czas kłócili się o tego typu sprawy. Wiele rzeczy uszło mu na sucho i on o tym wie.
Może i wiele rzeczy uszło mu płazem, ale najwidoczniej zdrada już nie.