Nic nie wskazuje na to, żeby niedawne doniesienia News of the World o rozstaniu Artura Boruca i Sary Mannei miały się potwierdzić. Jego kochanka nadal pojawia sie w loży podczas meczów Celticu. Wprawdzie nie wygląda na szczególnie zainteresowaną grą - ostatni mecz z Dundee United przegadała z żoną bramkarza przeciwników, Łukasza Załuski - ale dotrwała do ostatniego gwizdka.
Jak donosi Fakt, odbiera również Boruca z lotniska: Artur pojawił się na zgrupowaniu reprezentacji we Wronkach, a jego parnerka odebrała go z lotniska i zawiozła do hotelu, który do piątku będzie bazą kadry Leo Beenhakkera.
Fotorepoterzy Faktu sporo czasu spędzili ostatnio na śledzeniu bramkarza Celticu Glasgow i odkryli rażące zaniedbanie - jego dom wcale nie jest strzeżony, jak zapewniała policja.
Nasz reporter spędził w okolicy domu Boruca ponad 30 godzin - donosi zaniepokojony tabloid. W tym czasie ulicą, przy której stoi dom Boruca, ani razu nie przejechał żaden radiowóz. Nie było widać także ani jednego patrolu pieszego, który kontrolowałby, czy aby na pewno w pobliżu miejsca zamieszkania polskiego bramkarza nie dzieje się nic podejrzanego.
Wszedłem na teren posiadłości Boruca, obszedłem dom dookoła, robiłem zdjęcia, zaglądałem przez okna do wnętrza - wspomina reporter. Spodziewałem się, że zaraz zostanę przez kogoś zauważony i zaroi się od policjantów. Długo spacerowałem sobie po posesji Boruca i nic. Żadnego alarmu.