Od kilku tygodni na antenie Polsatu emitowana jest polska edycja kontrowersyjnego teleturnieju Moment prawdy. Pochodzący z Kolumbii format polega na tym, że ludzie za pieniądze zrzekają się godności, odpowiadając na najintymniejsze, poniżające ich pytania. Wszystko to na oczach najbliższej rodziny, ludzi w studio i telewidzów. Najbardziej szczerzy i wyzbyci hamulców mogą wygrać nawet 250 tysięcy złotych.
W Polsce prowadzi go Zygmunt Chajzer. Bierze za to niezłą kasę - 20 tysięcy złotych za odcinek. W zamian za to skłania ludzi do niszczenia sobie życia. Jedna kobieta przyznała się już do tego, że bił ją mąż, inna - do alkoholizmu, bicia dzieci i lesbijskich fantazji. Jak jednak zapewnia Chajzer w wywiadzie dla Przekroju z bezbłędnie punktującym go Najsztubem, ten program ma misję!
Przekonuje, że w ten sposób... pomaga ludziom zrozumieć błędy, cementuje małżeństwa (!), zbliża do siebie rodziny... Takiego zakłamania nie widzieliśmy chyba nawet wśród polityków.
- My, ja, chcemy malować prawdziwy portret naszego bohatera, z jego słabościami, z jego mocnymi stronami, i zupełnie niepotrzebne są pytania, które do niczego nie prowadzą – tłumaczy Chajzer, przekonując że publiczne pytanie o zdradę do czegoś prowadzi. Bo to nie jest po prostu teleturniej. To forma, która do tej pory nie istniała w naszej telewizji, połączenie talk-show, poważnej rozmowy o życiu z hazardem, ze zdobywaniem popularności, ale budowaniem też swojej pozycji materialnej, bo gramy o duże pieniądze. Być może będzie tak, że pod wpływem tego programu pogadamy po nim w domach. On się kończy późnym wieczorem i nocą może któreś pytanie gdzieś tam zawiśnie...
- I zasieje strach. Telewidzowie będą się bali, że te pytania zawisną w ich związkach, rodzinach - mówi Najsztub.
- Myślę, że bardziej będą ciekawi, jak to jest u innych, bo przecież ten program opiera się na ciekawości, podglądactwie czyjegoś prawdziwego życia. A może z drugiej strony trochę łatwiej nam będzie o tym ze sobą rozmawiać?
- Bał się pan przed programem głupio intymnych pytań. A po nagraniu 10 odcinków jakie doszły lęki?
- Boję się - i być może stąd moje ostrzeżenia dla bohaterów przed kontynuowaniem gry - wchodzenia w rzeczy, które mogą bardzo boleć. Boję się o tych ludzi, którzy wracają do miejsca, w którym mieszkają. Fajnie jest, jak oni wrócą z kasą...
- No to dodatkowo mają, oprócz wstydu, zawiść sąsiadów, jeśli wrócą bogatsi.
- Nie, nie mają zawiści, tylko podziw i uznanie. 75 tysięcy w małym miasteczku to jest naprawdę dużo pieniędzy, a tyle wygrali pierwsi bohaterowie. A na dodatek źle się działo w tej rodzinie, ale okazało się, że są sobie w stanie wiele wybaczyć, być razem.
To nie wszystko. Ten gość przekonuje, że zamierza... troszczyć się o tych ludzi po zakończeniu programu:
Chcę doprwadzić do takiej sytuacji, że będziemy wiedzieli, co się z tymi ludźmi dzieje po programie - obiecuje.
Jakie to tanie. Będzie monitorował życie kilkudziesięciu rodzin? Interesował się nim? I na koniec dodaje, że publiczne pranie brudów anonimowych osób jest o wiele bardziej atrakcyjne i oczyszczające niż wywlekanie tajemnic ludzi z show-biznesu:
Pokazywanie swojego życia w mediach, spowiedzi publiczne osób znanych są fatalne. A ostatnie przypadki, i nie mówię tylko o Marcinkiewiczu, ale na przykład Rafał Olbrychski też wpadł w jakąś nutę rozliczeniową...