Jeszcze parę miesięcy wydawało się, że dni Amy Winehouse są policzone. Dziewczyna wpadła w alkoholowo-narkotykowy ciąg, z którego nie byli w stanie wyciągnąć jej nawet najbliżsi. Festiwal autodestrukcji udało się przerwać dzięki pomocy przyjaciół, którzy zabrali ją na łono natury, a konkretnie do jednego z kurortów St.Lucia, na Karaibach.
Dwa miesiące wystarczyły, aby piosenkarka wróciła do normalnego życia i pracy nad nowym albumem
Już nie wciągam niczego, ani się nie szprycuję. Jestem zupełnie czysta i czuję się świetnie - wyznała dziennikowi Daily Mail. Co prawda w hotelu, w którym mieszkałam zdarzało mi się coś wypić, gdyż drinki były w cenie. W końcu byłam na wakacjach. Teraz też trudno mi z nich zrezygnować. Zrozumcie, że nie mogę zrezygnować z wszystkiego na raz.
Rozumiemy. Jeżeli to wszystko prawda, to Amy i tak zrobiła wielki krok naprzód.