Anna Nowak-Ibisz postanowiła udzielić szczerego wywiadu w Gali na temat swojego nieszczęśliwie zakończonego małżeństwa z pięknym Krzysiem. Czyta się to bardzo przykro, widać, że kobieta została zraniona do bólu. Wspomina, że robiła dla swojego męża wszystko, poświęcała się, zapominała o sobie. A gdy się już zużyła, rzucił ją. Prawdopodobnie dla młodszej asystentki.
Z jakiej miłości można najłatwiej zrezygnować? - zaczyna. Do siebie samej. Uważam, że kobiety tak się spalają, kochając innych, że zapominają o sobie. Kompletnie. (...) Jak zostałam trzy lata temu matką, to wszystko się we mnie przewartościowało. Wtedy pomyślałam, że ja też jestem ważna.
O przyczynach rozstania mówi krótko, nie pozostawiając wątpliwości, o co poszło:
Zostawiam partnerowi dużo wolności. Nie kontroluję go. Nie potrafię tak robić, nie potrafię grać. W życiu oczywiście. (...) Obdarzam partnera totalnym zaufaniem. Nie sprawdzam go. Nie pytam mężczyzny, dlaczego wraca o drugiej w nocy do domu. Po prostu kładę się spać.
Myślę, że my, kobiety zgadzamy się na zbyt wiele. Dlaczego? Bo jest dziecko i chcemy dla tego dziecka pełnej rodziny. (...) W bardzo krytycznym, trudnym, najtrudniejszym momencie dałam z siebie wszystko. Największy dowód miłości. Większy niż na ślubie... (cisza). Ale cóż. Jeśli jest tak, jak jest, to znaczy że... tak musiało być. Życie czasami samo dokonuje za nas wyborów.
Jak sądzicie, co jest takim największym dowodem miłości? Wybaczenie zdrady? Na to wygląda.
Ania wspomina też, jak dowiedziała się o tym, że Krzysio się nią zmęczył:
Skłamałabym, mówiąc, że się tego spodziewałam... Nie podejmowałam decyzji, tylko ją "otrzymałam". Nigdy taka decyzja nie dociera w jednej chwili. To jest bardzo bolesny proces. Tak bolesny, że w pewnym momencie moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Nie mogłam na nich stać. Chciałam ratować, próbować...
Powiecie, że "widziały gały, co brały", ale i tak nam jej trochę szkoda. Wyobraźcie sobie - poświęcić życie komuś takiemu i tak dostać po dupie.