Skandal, jaki wybuchł po opublikowaniu zdjęć Rihanny zmasakrowanej przez swojego chłopaka, Chrisa Browna, uczulił media na problem przemocy w związkach i milczącego przyzwolenia kobiet na rolę ofiary. Okazało się, że za pozowanymi uśmiechami i publicznymi czułościami może kryć się taka patologia.
Piosenkarka zniknęła na parę tygodni, aby leczyć rany, także te psychiczne. Skoczyła sprzedaż jej płyt, przy jednoczesnym bojkocie twórczości Browna, który dotąd nie okazał najmniejszej skruchy za swój czyn. W międzyczasie okazało się, że Rihanna zamierza wrócić do Browna. Dlatego niechętnie współpracowała z policją i sądem. Przyjaciele mówili, że wciąż go kocha. Ale jej prawniczka zdementowała te plotki - zapewnia, że Rihanna nie zamierza uchylać się od zeznań i jest do pełnej dyspozycji sądu.
Obecnie Riri znów pokazuje się publicznie. Cały czas podróżuje, obecnie przebywa na rodzinnym Barbadosie, aby świętować 50-tą rocznicę ślubu dziadków. I chociaż próżno szukać na jej twarzy uśmiechu, wygląda na to, że przezwyciężyła traumę. - Bardzo dobrze się czuje. Wraca do siebie. Jestem bardzo szczęśliwy z jej przyjazdu - powiedział w rozmowie z magazynem US ojciec piosenkarki, Ronald Fenty.
Pojutrze pierwsza rozprawa podczas, której Chris Brown usłyszy zarzut popełnienia dwóch przestępstw: napaści oraz kierowania gróźb karalnych. Grozi mu do 4 lat więzienia.