Fakt uważa, że żenujący poziom, jaki prezentuje ostatnio na boisku Artur Boruc, ma swoją przyczynę w kłopotach osobistych. To znana diagnoza. Nowością jest jednak to, że wszystkiemu winna jest podobno... jego żona. Tak twierdzi cytowany przez tabloid znajomy bramkarza:
Wszystko przez to, że Artur wciąż nie ma jeszcze rozwodu. Ta sprawa cały czas zaprząta mu głowę. A rozwodu nie ma, bo nie chce go mu dać jego żona Katarzyna. Ile osób żyje w związku dwadzieścia lat, męcząc się tylko dla dobrego wizerunku wobec rodziny i ludzi z otoczenia? A przecież ludzie często się rozstają... - argumentuje znajomy. Artur podpisał, co chciała i oddał jej wszystko, co miał w Polsce, czyli pięć mieszkań oraz ponad milion złotych na koncie. Sobie zostawił tylko mieszkanie w Szkocji... To jednak nie wystarczyło. Ich związek był piękny tylko na zewnątrz. Tymczasem prawda jest taka, że rozstawali się trzy razy, później wracali do siebie, ale za każdym razem tylko się pogarszało. I wbrew powszechnej opinii, nowa dziewczyna Artura, Sara, nie jest winna rozpadu tego małżeństwa. On się zakochał i nareszcie mógł cieszyć się życiem...
No to całe szczęście, że się wyjaśniło. Boruc gra fatalnie, gdyż jego była żona nie chce mu dać spokoju. Ta, którą zdradzał kiedy była w ciąży, a potem nawet nie miał czasu, żeby zainteresować się dzieckiem. Wrażliwiec.
On stara się jak może być dobrym ojcem dla Alexa, ale niestety Kasia nie pozwala mu na to. Każda jego wizyta jest nadzorowana, czyli odbywa się w obecności kogoś z jej rodziny - zdradza znajomy. Poza tym Kaśka nie odbiera telefonów i unika rodziny Artura. On zdaje sobie sprawę, że nie jest jej łatwo, ale dla dobra ich syna powinna zachowywać się inaczej.
A Wy dziewczyny, jak zachowałybyście się na miejscu Kasi?