W sierpniu zeszłego roku Edyta Zając ogłosiła na łamach Super Expressu, cytujemy: "Musimy kupić jakiś apartament." Nie wyjawiła niestety, ile milionów dołoży Czarkowi ze swojej pensji w Polsat Cafe. Nic dziwnego, nie martwiła się wtedy o kasę. Kilka miesięcy wcześniej Czarek wystawił bowiem na sprzedaż swój dom w warszawskim Wilanowie. A ponieważ domy w Polsce są obecnie droższe niż w Stanach, Niemczech i Hiszpanii, liczyli już grube miliony. I to w euro.
Niestety, ich cena okazała się zaporowa. 7 milionów złotych za 450 metrów kwadratowych. Teraz taką kasą nie pogardziliby nawet w Londynie. Trudno się dziwić, że chętny się nie znalazł.
Nasz czytelnik zauważył, że po prawie roku Czarek postanowił obniżyć cenę. O... pół miliona. Obecnie jego dom kosztuje 6,5 (zobacz ofertę).
Naszła nas taka refleksja - w jakim kraju żyjemy, że zamożnego człowieka nie stać na normalny, ładny dom? 450-metrów to przecież nie pałac. Zarabiając "skromne" 50 000 złotych miesięcznie musielibyście zbierać na taką nieruchomość 11 lat. Nie jedząc i nie płacąc podatków. Odpowiednio zarabiając 5 tysięcy miesięcznie musielibyście zbierać 11 lat na zwykłe 2-pokojowe mieszkanie w Warszawie. Również nie jedząc. Średnia amerykańska na początku 2007 roku wynosiła... niecałe 4 lata zarobków za dom! A była to przecież "największa bańka spekulacyjna w historii"... Jak więc nazwać to, co widzimy dzisiaj w Polsce?
Jesteśmy ciekawi Waszego zdania: O ile spadną u nas ceny nieruchomości w ciągu najbliższych 3-4 lat?