Anna Ibisz poczuła się chyba urażona zeszłotygodniowymi przykrymi uwagami, które padły pod jej adresem w Tańcu z gwiazdami, zarówno oficjalnie, jak i za kulisami. We wczorajszym filmiku z przygotowań ogłosiła bowiem ze słyszalnym żalem w głosie: Każdy odcinek, w którym przechodzimy dalej to taki mały cud, bo udaje nam się to tylko dzięki garstce ludzi, którzy na nas głosują. Musimy przykładać się do tańca, bo na nic innego nie możemy liczyć.
Widać było, że jest jej przykro z powodu nieprzychylności Gąsowskiego i reszty. W obowiązku pochwalenia porzuconej przez Krzysia żony poczuła się więc Beata Tyszkiewicz: Ja w duchy nie wierzę, ale w panią wierzę, pani Aniu - powiedziała dobrodusznie. To ciekawe, szczególnie, że ostatnio nie wyrażała się o niej zbytnio pochlebnie.
Wśród faworytów bez zmian: na czele trzyma się pogodynka Dorota Gardias i zawodowy tancerz Bartek Kasprzykowski, który po obębnieniu przed kamerami opowieści o swoich "znikomych" doświadczeniach z tańcem w poprzednią niedzielę znów jest chwalony na potęgę. Obie pary zdobyły najwyższą ilość punktów i niezagrożone przeszły do następnego odcinka. Mniej szczęścia miał Wojtek Medyński, który musiał pożegnać się z programem.
Na koniec urocza wymiana zdań:
Wodecki: Kaśka, pięknie wyglądasz! Galiński: Prima aprilis?