Michał Wiśniewski zawsze lubił delektować się opowiadaniem o swoim majątku i sumach, jakie dostaje za kontrakty reklamowe. Chwalił się domem, samolotem i samochodami. Musiało więc go bardzo przycisnąć, skoro podreptał grzecznie do Faktu i zwierzył się ze swoich problemów finansowych.
Moje sprawy finansowe przedstawiają się tak, że dostałem w plecy 2,5 miliona złotych - mówi tabloidowi. Jego straty związane są z klubem Extravaganza, który nie przyciągnął klientów. Wtedy Michał wszedł w układ z biznesmenem, który chciał w tym miejscu otworzyć nowy lokal. Teraz, jak twierdzi, stracił przez niego kupę kasy, bo facet nie wywiązał się z zawartej umowy.
Kłamstwo ma krótkie nogi. W sądzie po prostu musi wszystko się wyjaśnić - dodaje Wiśnia i zapowiada, że sprawą zajmie się prokuratura. Jednocześnie zapewnia, że mimo wszystko wiedzie mu się świetnie. No jasne.
Oczywiście odczuwam brak takiej sumy. To chyba normalne. Ale ogólnie żyje mi się dobrze i nie mam zamiaru narzekać. Dramatu nie ma. Dramat jest wtedy, gdy bierzesz pistolet i strzelasz sobie w łeb. W moim przypadku nie ma co na to liczyć.