Wprawdzie Katarzyna Skrzynecka obiecała, że jej życie prywatnie nie będzie już tematem w brukowcach, ale jak zwykle nic z tego nie wyjdzie. Głos zabrał bowiem jej... ojciec. Nie jesteśmy zaskoczeni. Wykorzystywanie rodzin w celach autopromocyjnych zrobiło się ostatnio bardzo modne.
Cały czas prosiłem: Boże, chciałbym mieć córkę - mówi tygodnikowi Świat i Ludzie Włodzimierz Skrzynecki, wspominając zamierzchłe czasy sprzed narodzin Kasi. Ludzie się dziwili, że nie syna. A ja wiedziałem nawet, jak moja córka ma wyglądać: blondyneczka z ciemnymi oczami. I żeby ładnie tańczyła i śpiewała. Bóg mnie wysłuchał.
Niestety, wymarzonej córce nie układało się w życiu osobistym. O wnukach nie było mowy. Był za to rozwód i publiczne pranie brudów. Może dlatego ojciec aktorki z nieufnością potraktował jej nowego, wypielęgnowanego narzeczonego.
Ojciec Kasi uważał, że za wcześnie na drugi ślub - mówi znajoma rodziny. Wie, że córka jest uczuciowa i dla miłości gotowa jest na wszystko. Bardzo się tego boi. Stara się nauczyć ją tego, by dostrzegała też wady drugiej strony, widziała zagrożenia.
Jednak niedawno w relacjach ojca Kasi z wystylizowanym Marcinem Łopuckim nastąpił przełom. Myśli już o nim jak o przyszłym zięciu. Bez protestu zgadza się na kolejny wspólny wyjazd za granicę - twierdzi informator tabloidu. Nie wiem, co się stało, ale Marcin ostatecznie przekonał go do siebie. Co więcej, namawia Kasię na legalizacje tego związku. Uważa, że Marcin da Kasi szczęście, na jakie jego córka zasługuje.
Cóż, życzymy powodzenia. Tylko prosimy - już bez wywiadów w Vivie. To było takie marne (zobacz: "Nie zdradzałam męża")
.