Mamy dla Was dwie wiadomości - dobrą i złą. Dobra to ta, że wczorajszy odcinek zbliża nas do końca 9. edycji Tańca z gwiazdami. Jesteśmy już za jej połową. Zła jest taka, że weszliśmy w ten etap słodzenia i rozpływania się, kiedy sędziowie nie umieją powiedzieć zawodnikom już niczego krytycznego.
Największą "wygraną" odcinka okazała się znów Anna Ibisz, która cudem uratowała się od odpadnięcia z programu. Smutna historia jej porzucenia przez Krzysztofa Ibisza wzbudza chyba powszechne współczucie. Kobieta zwierzyła się ze swoich cierpień w szczerym wywiadzie, a później podobne wyznania serwowała na wizji. Widzowie traktują chyba wysyłanie na nią SMS-ów jako formę wsparcia dla kobiety po 40-tce porzuconej dla młodszej.
Wszystko wskazuje jednak na to, że nie podzieli losu Kingi Rusin, która z rozpadu swojego małżeństwa z Tomkiem Lisem wyszła silniejsza i wredniejsza. Ibiszową zapamiętamy raczej jako tą, która rozpaczliwie szukała punktu zaczepienia w mediach po rozstaniu z boskim Krzysiem. To raczej nie wróży dobrze.
Wśród faworytów bez zmian - pogodynka i Bartek "nie tańczyłem zawodowo" Kasprzykowski. Odpadł Paweł Nastula, jeden z niewielu szczerych i naturalnych uczestników. Jeżeli w następnym odcinku pożegnamy się również z sympatycznym Holendrem, Jay'em Delano, widzowie o słabszych nerwach mogą nie wytrwać do końca edycji.