Ponad miesiąc temu pisaliśmy o przykrym incydencie, który spotkał Jay Kaya, wokalistę grupy Jamiroquai. Ukochane Ferrari Enzo muzyka straciło sporo uroku po ataku wściekłego kucharza z hotelu Brudenell (zobacz: Kucharz rozwalił mu Ferrari). Baron Billington postanowił zamścić się na wartym 1,4 miliona dolarów aucie, gdyż piosenkarz zaczął krytykować jego samochód i wyzywać go od impotentów. Później znalazł na parkingu doszczętnie zniszczone Ferrari – z wybitymi wszystkimi szybami, wgniecioną maską i poprzebijanymi oponami.
Teraz Jay Kay doczekał się sprawiedliwości. No właśnie - czy wyrok jest sprawiedliwy? Billington został skazany na... 10 tygodni więzienia. Adwokat próbował go tłumaczyć, ale sąd stwierdził, że takiego aktu wandalizmu nie da się niczym usprawiedliwić.
Rozumiem, że skazany działał pod wpływem silnego wzburzenia, połączonego z alkoholem – argumentował podczas ogłaszania wyroku. Jednak szkoda, którą wyrządził uderzyła bardzo we właściciela auta, które było dla niego cennym źródłem radości.
Szkoda tylko, że tę "radość" realizował wyżywając się na ludziach niżej sytuowanych. Naprawdę, mówienie o swoich pieniądzach i sugerowanie, że ktoś biedniejszy ma mniejszego penisa, jest szczytem wiochy. Ciężko to nawet nazwać "nowobogactwem".