Pisaliśmy niedawno, że Andrzej Pietras, mąż i menedżer Beaty Kozidrak ma tak duży wpływ na swoją córkę, że bała mu się przyznać, że ma chłopaka (zobacz: Kozidrak wydaje córkę za mąż).Już wtedy można się było zastanawiać, czy na pewno tak powinny wyglądać relacje rodzinne. Jak twierdzi Rewia, jest dużo gorzej...
Andrzej odizolował Beatę od ludzi - mówi anonimowo osoba zaprzyjaźniona z Bajmem. Pomijając już fakt, że jest chorobliwie zazdrosny o żonę to jeszcze potwornie zachłanny na pieniądze. Nie jest lubiany w środowisku. I co może wydawać się dziwne, szalenie tajemniczy jeśli chodzi o sprawy zawodowe. Nie bywają w restauracjach. Beatę łatwiej spotkać w supermarkecie niż na bankiecie. Ale najbardziej zastanawia fakt że Beata w żadnym wywiadzie nawet nie zająknie się na temat kłopotów małżeńskich. Gdy czyta się jej wypowiedzi, można odnieść wrażenie, że Andrzej jest chodzącym ideałem. A przecież nim nie jest.
Oszczędny w wypowiedziach na temat szwagra jest brat Beaty, Jarosław Kozidrak, jeden z założycieli Bajmu. Podobno przyczyną jego odejścia był właśnie konflikt z Pietrasem, który od początku chciał przejąć kontrolę nad zespołem i wokalistką: Nie chciałbym opowiadać o szczegółach rozstania z Bajmem - mówi Kozidrak. Minęło tyle lat. Jest takie przysłowie, iż nie robi się we własne gniazdo.
Niewątpliwie Andrzej Pietras jest odpowiedzialny za wielki sukces finansowy rodziny. Kozidrak dorobiła się milionów. Wydaje je wprawdzie na bezguścia, ale to już inna sprawa. Oprócz willi w Lublinie, ma także zameczek pod Lublinem i posiadłość w Hiszpanii, kilka samochodów, samolot i służbę.
Jej mąż jest podobno jedną z najbardziej wpływowych osób w Lublinie: Gdy kilka lat temu nieżyjącemu już ojcu Beaty skradziono samochód, to wystarczył tylko jeden telefon Andrzeja, aby za godzinę samochód stanął w tym samym miejscu - wspomina przyjaciel rodziny.
Wokalistce pod opieką męża żyje się niewątpliwie wygodnie. Za to rzadko wychodzi z domu, a osoby z jej otoczenia twierdzą, że swoich przyjaciół może policzyć na palcach jednej ręki. Cóż, taki już los księciunia na zamku.