Wczoraj informowaliśmy o ponownym odsunięciu Hanny Lis od prowadzenia głównego wydania Wiadomości. Lisica po raz kolejny naraziła się swoim szefom z TVP zbytnią samowolą w przekazywaniu informacji. Na tym polu jest prawdziwą recydywistką - w przeszłości już dwa razy zawieszano ją za niepodporządkowanie się wydawcy programu. Przymusowy urlop od Wiadomości oficjalnie ma potrwać do końca tygodnia. Rzeczpospolita podaje jednak, że na korytarzach Woronicza huczy od plotek o definitywnym rozstaniu się z żoną rozpolitykowanego Lisa.
Na tym nie koniec. Postanowiono ją zastąpić także w prowadzeniu Tematów dnia.
Rzeczywiście, ta sprawa wydaje się dziwna. Hania odmówiła przeczytania jednego zdania, stwierdzającego, że autorką raportu korzystnego dla PO była kandydatka tej partii do Parlamentu Europejskiego, osobiście zainteresowana jego wynikiem. Dlaczego chciała to ukryć?
To była raczej zwyczajna dziennikarska manipulacja - komentuje Bronisław Wildstein w rozmowie z Dziennikiem. Przecież niepodanie przez Hannę Lis informacji, że Lena Kolarska-Bobińska autorka przychylnego dla PO raportu o posłach do Parlamentu Europejskiego jest kandydatką tej partii i jest żywotnie zainteresowana pozytywnymi wynikami badań, to jawne nadużycie. Dziennikarka całkiem słusznie została za to ukarana. Jeśli miałby to być dziennikarski sprzeciw, to bardzo specyficzny.
Abstrahując już od samego powodu tej awantury, jak sądzicie, czy Hania gra tu tylko o siebie, czy może o przyszłą prezydenturę męża?