Po niedawnej awanturze w warszawskim klubie Stodoła, kiedy to Janusz Panasewicz nazwał nieobecnego Jana Borysewicza "celebrytą" i oznajmił, że zespół Lady Pank właściwie już nie istnieje fani zespołu uwierzyli, że wokalista tym razem wie, co mówi. Przypomnijmy, o sprawie poinformował nasz czytelnik: Koniec Lady Pank?!
Jak zwykle okazało się, że Panasewicz nie należy do ludzi, którzy myślą nad tym, co mówią albo robią.
Oczywiście wiem, o jaką sprawę chodzi - tłumaczy dzisiaj Super Expressowi. Człowiek czasem popełnia błędy. Zespół się nie rozpadł, gramy i koncertujemy. Nic się nie zmienia. Po prostu czasami w nerwach powiem coś szybciej niż pomyślę i tak było też w tym przypadku.
No cóż, dobrze przynajmniej, że tym razem obyło się bez ofiar.