Hania Lis nigdy nie była posądzana o ciepłe uczucia wobec swoich współpracowników. Osoby, które miały z nią styczność, wspominają ją jako kobietę wyniosłą i zadzierającą nosa. Podobno potrafiła chełpić się przy skromnie zarabiających ludziach, że kupuje lampę za kilkadziesiąt tysięcy złotych. Trudno więc ocenić, co kierowało Hanią, że postanowiła zaprosić kolegów z "Wiadomości" na przyjęcie z okazji swojego odejścia z TVP. Może dla odmiany próbowała zostawić po sobie dobre wrażenie?
Biorąc pod uwagę jej wyrachowanie, trudno przypuszczać, żeby kierowała nią zwykła ludzka sympatia. Jedno jest pewne - nie wykosztowała się. Jak donosi Fakt, "impreza" została zorganizowana najniższym możliwym kosztem.
Impreza przypominała raczej stypę niż huczne pożegnanie - pisze tabloid. Lis zorganizowała spotkanie w restauracji, która najlepsze lata ma już za sobą. W dodatku, mimo że można tam wrzucić coś na ząb, pani Hanna nie zaproponowała swoim kilkunastu kolegom żadnego posiłku. Ba, nie było na stole nawet słonych paluszków czy słonych orzeszków. Niczego, czym można by przegryźć napitki, które też w skromnych ilościach, jednak się pojawiły. Ponura impreza bez żartów i śmiechów skończyła sie około drugiej nad ranem.
Dobrze przynajmniej, że nie wpadł Tomek w T-shircie.