Polska polityka doszła do punktu, w którym 10-procentowa frekwencja w wyborach będzie sukcesem. Szczególnie w tych do Parlamentu Europejskiego. Z tej sytuacji próbują skorzystać różni dziwacy legitymujący się znanymi nazwiskami. Liczą, że załapią się na wysokie pensje wypłacane europosłom. Razem z wydatkami na biuro poselskie i koszty własne sięgają one grubo ponad 100 tysięcy złotych miesięcznie. Jak wiadomo, przy odrobinie sprytu lwia część tych pieniędzy może pozostać w kieszeni. "Polak potrafi".
Taka kasa pobudza wyobraźnię. Bo przecież wiele nie trzeba - wystarczy kilka tysięcy głosów i można zarobić parę baniek. Akurat na ładny dom. Kto go sobie kupi? O tym decydujecie Wy, przy urnie. Miła perspektywa. Pamiętajcie - nikt nie wybiera się tam z żadnego innego powodu.
Znana z przewlekłej depresji i myśli samobójczych Kasia Klich ogłosiła na blogu, że też poważnie myśli nad zmianą zajęcia na bardziej dochodowe:
Wielkimi krokami zbliżają się wybory do Parlamentu Europejskiego. O mały włos, a bym w nich wystartowała - przyznaje. Dostałam bardzo poważną propozycję od SDPL i przyznam, że spontanicznie podjęłam decyzję na tak. Kiedy emocje już opadły zrobiłam rachunek sumienia i doszłam do wniosku, że to nie jest właściwy moment na romans z polityką i otwieranie nowego rozdziału w moim życiu. Jestem w trakcie realizacji kolejnych pomysłów muzycznych i kończę dawno zapowiadaną książkę dla dzieci, którą nie tylko piszę, ale też ilustruję. W dalszym ciągu muzykę stawiam na pierwszym miejscu, a co do polityki, to prędzej czy później się w nią zaangażuję.
O tak, nie wątpimy. Tylko jej tam jeszcze brakuje.