Tym razem Hania Lis poprawiła nam humor. Wystąpiła we wczorajszym programie Teraz My, broniąc swojej czci i oskarżając ludzi z TVP o polityczną stronniczość. Zabawne, że tak wysokie zasady moralne ma córka dwójki wybitnych komunistów, którzy dzięki znajomościom załatwili jej pracę w "Teleekspressie". Czy standardy niezależności wpoili jej właśnie rodzice, umieszczeni na "prestiżowej" liście "największych kanalii stanu wojennego" Kisiela. Wtedy to dopiero media publiczne były niezależne...
20 lat po odzyskaniu niepodległości media publiczne są pod kontrolą polityków - oskarżała Hania, podkreślając, że musiała z mężem "walczyć o każdy skrawek niezależności"...
Dziś, jeżeli zapytacie mnie, czy się opłaciło, to opłaciło się - zadeklarowała, spytana o swoje "odejście". Przez wiele miesięcy bohatersko walczyła o etat, na którym zarabiała 60 tysięcy miesięcznie z pieniędzy abonentów. W końcu wyleciała. To rzeczywiście koniec wolnych mediów w Polsce... Mamy nadzieję, że zdajecie sobie sprawę, jaki skarb straciliśmy.
Jestem zmęczona mediami - zadeklarowała na koniec. Trochę sobie od mediów odpocznę.
Trzymamy za słowo.