Mamy złą wiadomość - Doda wróciła z USA. Dobiegło końca szumne tournee, na które złożyły się 2 (słownie: dwa) występy w polonijnych klubach. Ośmielamy się podejrzewać, że gdyby całą amerykańską widownię Doroty zebrać w kupę to i tak nie zapełniłaby jednego sektora w czasie Festynu Pieroga. Ale pewnie "królowa" i tak będzie się pysznić sukcesem. Tymczasem głos zabrała pierwsza dama jej dworu, menedżerka, Maja Sablewska.
Na pełne troski pytanie reporterów Dziennika o stan zdrowia Rabczewskiej, która przebywała na terenie zagrożonym epidemią świńskiej grypy, Sablewska wypaliła: Panika jak zwykle jest nakręcona w Polsce. Ciężko jest mi się do tego wszystkiego odnieść, bo zaledwie kilka godzin temu wróciłam do kraju. O epidemii dowiedziałyśmy się dopiero lądując w Polsce. W Stanach nie spotkałyśmy się z jakimikolwiek jej objawami. Zresztą mam na głowie tyle spraw, że nie chce mi się rozmawiać na tematy głupie**.**
Rzeczywiście, "głupi" temat, biorąc pod uwagę fakt, że w ciągu kliku dni epidemia zabiła ponad 150 osób, a pierwsze przypadki świńskiej grypy zanotowano już w Europie. Poza tym (zagraniczne!) media piszą, że jesteśmy już o krok od światowej pandemii (zobacz: Jesteśmy już o krok od światowej pandemii )! Nie ma się czym przejmować...