Zwolnienia w telewizji publicznej mogą nie skończyć się na Hani Lis. Wbrew temu, co sugeruje sama zainteresowana, poszło raczej o oszczędności, nie o politykę. Nikogo nie stać na to, żeby płacić 60 tysięcy miesięcznie nielubianej dziennikarce. Super Express idąc tym tropem twierdzi, że kolejną ofiarą cięć może zostać dziwacznie mówiący Piotr Kraśko.
Informator gazety sugeruje, że pretekst może być "polityczny". Jednak głównie chodzi o jego skandalicznie wysoką pensję. 50 tysięcy złotych miesięcznie. Telewizja ma silną motywację, żeby się go pozbyć.
Piotrek może podzielić los Hanki z kilku powodów - twierdzi osoba zatrudniona w TVP. Podobnie jak ona jest gwiazdą TVP i tak jak ona zbuntował się, gdy trzeba było przeprowadzić wywiad z Ganleyem (irlandzkim eurosceptykiem). Wszyscy wiedzą, że Kraśko też zbuntuje się gdy będą mu kazali przeczytać informację np. dopisaną w ostatniej chwili.
Podobno pracownicy TVP po zwolnieniu Lisicy tłumnie ruszyli do kancelarii prawniczych po porady, co robić w razie problemów.
Zwłaszcza ci, którzy mają kontrakty gwiazdorskie, muszą dokładnie sprawdzić, co mają w nich zapisane i jaką ewentualną strategię przyjąć by uniknąć płacenia kar za ewentualne zerwanie kontraktu - mówi informator tabloidu. To nie jest kwestia strachu, ale marnej sytuacji na rynku. Niełatwo jest teraz znaleźć intratną posadę.
Rzeczywiście, na wolnym rynku Kraśce mogłoby być trudno zarabiać 50 tysięcy miesięcznie. Niedawno widziano go w siedzibie TVN, ale prezenter stanowczo zaprzecza, że sprowadziły go tam sprawy zawodowe. Nic dziwnego - gdyby zerwał kontrakt z TVP i przeszedł do konkurencji, musiałby zapłacić nawet kilkaset tysięcy złotych kary.