Uważajcie na niego na drodze. Podobno Marek Włodarczyk za kierownicą zachowuje się nieobliczalnie. Wystarczy się z nim przejechać - mówi Życiu na gorąco Karen, partnerka aktora. Krzyczy, podnieca się, wścieka. I klnie po polsku jak szewc. Raz dał komuś w zęby za to, że mnie podrywał.
Za takie zachowanie trafił zresztą do francuskiego aresztu. Zatrzymany za zbyt szybką jazdę, naubliżał policjantom. Był aresztowany także w Niemczech, ale nie za przewinienie drogowe.
Ubrany w kurtkę z napisem "14 dni dożywocia" aktor został wyciągnięty z restauracji przez policjantów i zamknięty w areszcie. _**Przeciągnęli mnie po schodach, rzucili na chodnik i skuli kajdankami**_ - wspomina z dumą. W areszcie spędziłem kilka godzin. Kiedy prasa opisała to zdarzenie, dostałem przeprosiny od komendanta.
Włodarczyk chwali się, że poznał też amerykańskie więzienie. W stanie Arkansas była wtedy prohibicja. Przyjaciel prosił, żeby z Missouri przywieźć zapas piwa. Wpadłem podczas przypadkowej kontroli. Siedziałem w areszcie 48 godzin. Pilnował mnie sam szeryf. Wyszedłem na wolność zapłaciwszy 300 dolarów.
Rzeczywiście jest się czym chwalić. Szczególnie wzruszyła nas sugestia tabloidu, że Włodarczyk... nie lubi opowiadać o życiu prywatnym i dlatego dopiero teraz przerwał milczenie na temat swoich kłopotów z prawem. Tak, akurat... Już w zeszłym roku wypaplał wszystko w Super Expressie (zobacz: Włodarczyk przemycał alkohol!