Kasia Skrzynecka kilka lat temu nie miała oporów przed sprzedaniem sesji zdjęciowej ze swojego pierwszego ślubu ze Zbigniewem Urbańskim dwutygodnikowi Gala. Oczywiście nieźle na tym zarobiła, więc nic dziwnego, że dziś w rozmowie z Wideoportalem broni osób, które decydują się na taki krok. Bo robią to przecież z bardzo szlachetnych i godnych pochwały powodów:
- Czy jeżeli ty wychodziłabyś za mąż, zrobiłabyś sobie sesję na przykład dla "Vivy"?
- "Viva" jest akurat najlepszym magazynem w Polsce, robi zawsze bardzo eleganckie, bardzo ekskluzywne, bardzo elitarne sesje i nie widzę w tym nic złego. Myślę, że sympatycy, publiczność, znanych artystów, aktorów, znanych osób, tak zwanych osób publicznych, jest zawsze ciekawa takiej uroczystości jak ich ulubiona piosenkarka, aktor czy artysta, jak celebrowali swój ślub, jak byli ubrani. Myślę, że wielu ludzi bardzo to interesuje, to jest jakiś ukłon w stronę publiczności.
Kasia sugeruje tym samym dyskretnie, że jest czyjąś "ulubioną piosenkarką lub aktorką"... Znacie takich ludzi?
Co jeszcze zabawniejsze, zapytana o swoje ewentualne, ponowne zamążpójście twierdzi, że... nikogo o tym nie poinformuje. Wierzycie?
Jeżeli kiedyś tak się stanie, to wolałabym, żeby była to uroczystość w gronie przyjaciół, rodziny i na pewno nie chciałabym tego anonsować zawczasu w prasie, ani w żadnych mediach.
Czyli kameralny ślub, a potem "kameralna" sesja w kolorowym magazynie... Ale czemu się dziwić? Mówi to osoba, która pobiegła do tabloidu z albumem zdjęć z rodzinnych wakacji.