Po wygranej Kingi Rusin w Tańcu z gwiazdami podniosły się głosy, że było to ustawione. To raczej słaba teoria - Kinga jest tak słodka i miła, że tylko osoby z uczuleniem na słodycze i zatwardziali cynicy mogli na nią nie głosować.
Rusin udzieliła Gali obszernego wywiadu. Opowiada w nim o poświęceniu swojej matki, która zajmowała się jej domem i dziećmi podczas trwania treningów, ale także zastanawia się, dlaczego właściwie wygrała.
Byłam sobą, niczego nie udawałam, nie grałam (nieprawda! - zobacz wideo:
http://www.wrzuta.pl/film/tktttqQBjc/)
. Ciężko pracowałam, ale też świetnie się bawiłam. Myślę, że ludzie zobaczyli we mnie osobę, która stopniowo odkrywa własne słabości, próbuje je przezwyciężyć i nie wstydzi się ich pokazać.
O byłym mężu, Tomaszu Lisie, nie wspomina, ale wyjaśnia, dlaczego zdecydowała się na występ:
Pomyślałam, że jeśli mam rozpocząć nowe życie, może powinnam to zrobić jakimś mocnym akcentem.
Jak należało się spodziewać, jej zamiary zostały prawidłowo odczytane przez rzeszę widzów i głosy na dzielną Kingę sypnęły się zdrowo. Rusin twierdzi też, że pomogła swoim tańcem przyjaciółce:
Dostałam maila od przyjaciółki, matki trójki dzieci, która znalazła się na życiowym rozdrożu. Napisała mi: "Kingo, ty nawet nie wiesz, jak wielką jesteś dla mnie inspiracją. Zobaczyłam dzięki tobie, że niemożliwe jest możliwe. Zapisałam się na naukę tańca i spojrzałam inaczej na swoje życie." Dla takich momentów warto było wziąć udział w tym programie!
Ale nie wszystkie dni, kiedy trenowała, były dla niej miłą rozrywką.
Dzień czy dwa przed pierwszym programem straciłam przytomność. Wezwano pogotowie. Okazało się, że mam zachwiany poziom glukozy we krwi. Od tego momentu zawsze miałam w torbie odżywki i napoje. Przed pierwszym programem to nie lekarstwa, ale akupunktura i chińskie bańki postawiły mnie na nogi, kiedy okazało się, że w wyniku kontuzji mam problemy nie tylko z tańczeniem, ale też z oddychaniem.
Rywalizacja między parami, wedle słów Rusin, była bardzo sportowa. Wszyscy się wspierali, razem bawili i chodzili na kawę, nie było niechęci między gwiazdami.
Przed pierwszym występem było dość dużo czasu na przygotowania, mogliśmy sobie pozwolić na wyjście na kawę, mogliśmy się poznać i zakolegować - mówi Kinga. Bardzo to było miłe bez zadęcia. Im mniej par było w programie, tym mniej było czasu na towarzyskie spotkania, a kiedy trzeba było w ciągu 5 dni przygotować dwa tańce, tego czasu nie było już wcale. Nie przeszkadzało nam to jednak po każdym programie iść całą grupą do klubu czy restauracji.
Cały wywiad jest utrzymany w miłym tonie, Kinga opowiada o wszystkim tak, jak widać powyżej. Sprzedaje się jako szczera, miła, dobra i piękna - zwłaszcza na zdjęciach, gdzie prezentuje nową fryzurę z krótkich włosów. Zanim jednak pobiegniecie z tym numerem Gali do fryzjerki, licząc, że upodobnicie się do prezenterki TVN, poczekajcie. Z dzisiejszego numeru Super Expressu dowiadujemy się, że Rusin nie obcięła włosów, na zdjęciu nosi perukę.