Agnieszka Szulim zasłynęła ostatnio przyznając się do operacji powiększenia biustu. Zabawne, jak niewiele trzeba by zyskać dziś popularność... W Pytaniu na śniadanie przyznała, że zrobiła to dla swojego męża, który lubi duże piersi. Oto dokładny cytat:
Mój mąż uwielbia duże piersi, więc po ślubie zrobiłam mu taki prezent. Nie mam się czego wstydzić, to całkowicie legalne. Nic mnie nie bolało, a po miesiącu wróciłam do stanu pełnej użyteczności. (Zobacz: *Szulim powiększyła sobie piersi!)
*
Teraz... wypiera się swoich słów. Zabawne.
Bzdura. Nigdy w życiu nie podjęłabym tak poważnej decyzji po to, by sprawić przyjemność mężczyźnie. Nawet ukochanemu - zarzeka się w rozmowie z Twoim Imperium.
Ciężko zgadnąć, skąd ten powszechny zwyczaj wypierania się w żywe oczy tego, co się powiedziało. Przecież jest internet, Pudelek i w każdej chwili można to sprawdzić.
Szulim zapewnia dalej, że nie zrobiła sobie żadnej innej operacji. I że już nigdy do żadnej się nie przyzna. Mamy jej teraz uwierzyć?
Operacje plastyczne to w naszych czasach nic złego. Normalna rzecz - tłumaczy. Przypysywano mi operację nosa, policzków nawet lifting twarzy. Nie wiem, czy ci, którzy wypisują te brednie, zdają sobie sprawę, z jak wielkim stresem wiąże się operacja. Nie jestem uzależniona od takich emocji, wystarczająco dużo adrenaliny mam w pracy. Ta lawina kłamstw jest kolejnym przykładem tego, że w Polsce jeszcze nie wolno mówić o wielu rzeczach. A dla mnie to nauka na przyszłość. Lepiej powiedzieć, że większy biust jest efektem masażysty albo cudu poporodowego.
Trudno pojąć, dlaczego Szulim nie jest w stanie zaakceptować prostego faktu, że szum w mediach wywołała nie sama operacja, ale powody jej przeprowadzenia, które ogłosiła w śniadaniowej telewizji. Co ci ludzie mają w głowach? Sprzedają się w mediach, a potem jeszcze narzekają.