Po filmie Wojna polsko-ruska Xawerego Żuławskiego (syna Andrzeja, byłego przyjaciela Weroniki Rosati) obiecują sobie wiele - zarówno krytycy jak i widzowie. W końcu jest to adaptacja jednego z najgłośniejszych debiutów literackich ostatnich lat, książki autorstwa Doroty Masłowskiej.
Wielokrotnie nagradzana powieść portretuje środowisko polskich dresiarzy. W filmie głównego bohatera, dresika Silnego gra Borys Szyc, podobno wytypowany przez samą Masłowską. Do tej roli aktor zgolił sobie włosy, rozjaśnił brwi, oraz zaczął pakować na siłowni.
Film wchodzi na ekrany 22 maja, dlatego jego twórcy postanowili już wcześniej zaistnieć w mediach małym skandalem. Chodzi o promujący obraz plakat, który jest plagiatem posteru do obrazu Trainspotting z 1996 roku. Ta kultowa produkcja o brytyjskich ćpunach wylansowała młodego aktora Ewana McGregora i reżysera Danny'ego Boyle'a, obecnie kojarzonego z oscarowym triumfatorem, filmem Slumdog. Milioner z ulicy. Zresztą, to nie pierwsze takie "zapożyczenie" - kilka miesięcy temu twórcy filmu Popiełuszko reklamowali go w stylistyce agenta Jamesa Bonda.
Podobieństwo do plakatu z "Trainspotting" jest zamierzone, ponieważ podobna jest konwencja filmu - powiedział Dziennikowi przedstawiciel producenta, Tomasz Józefowicz - "Wojna polsko-ruska" jest dedykowana grupie, którą opanował "Trainspotting", dlatego zastosowaliśmy podobne chwyty marketingowe - dodaje Józefowicz.
Jeśli nawet istnieją jakieś podobieństwa między nadwiślańskimi dresiarzami a narkomanami znad Tamizy, to nie tłumaczy ona wtórności promocji. Film młodego Żuławskiego aspiruje do miana "kultowego" brzydko podpinając się pod innych, zapisanych już w historii kina, a to przecież widzowie decydują o tym, czy coś jest „kultowe”. Poza tym Szycowi daleko do McGregora. Nawet oszpeconego.