Od kiedy dwa tygodnie temu wyszła na jaw afera z firmą Sparrow, dzięki której Kammel wraz z narzeczoną Katarzyną Niezgodą wyprowadzili z dwóch banków kilkadziesiąt milionów złotych, prezenter marzy o czapce niewidce. Tomek, który dotąd nie przepuszczał żadnej okazji do lansu, teraz przemyka się chyłkiem korytarzami na Woronicza, nie pojawia się w swoich ulubionych kawiarniach, na wszelki wypadek nie odbiera telefonów.
Kammel przestał przyjmować zaproszenia na wspólne spotkania z przyjaciółmi - pisze Fakt powołując się na znajomych prezentera. Nie pojawia się także w miejscach, w których dotąd widać go było niemal codziennie. Nie odwiedza już restauracji z sushi czy modnych kafejek. Skończyły się przejażdżki po mieście porsche i ferrari, a nawet skuterem. W pracy snuje się po kątach, starając się nie zwracać na siebie uwagi, choć wcześniej był duszą towarzystwa.
Oczywiście rozumiemy, że chce w ten sposób uniknąć trudnych pytań. Na przykład, co zrobi jeśli jego narzeczona pójdzie jednak do więzienia na 10 lat. Czy zostanie z nią, mimo że powinęła się jej noga?
Przez kilka lat szkolił kursantów w kontaktach z mediami i radzeniu sobie w sytuacjach kryzysowych. Teraz dopiero widać, jak kompetentny jest w tym temacie. To chyba najlepszy dowód na to, że te miliony wydane na szkolenia zostały wyrzucone w błoto.