To chyba najbardziej przewidywalna edycja Tańca z gwiazdami w historii. Skoro i tak od początku było wiadomo, że do finału wejdzie pogodynka i Kasprzykowski, to po co było te kilkanaście tygodni banałów i sztucznych uśmiechów?
W filmikach obejrzeliśmy wczoraj laurki na cześć tancerzy. I tak dowiedzieliśmy się, że partnerujący Gardias Andriej mieszka w willi "zaprzyjaźnionych polskich rodziców", szyje garnitury we Włoszech oraz "na zewnątrz jest twardy jak orzeszek, ale wewnątrz miękki jak ciasteczko". Na szczęście nie weszliśmy w posiadanie tak szczegółowej wiedzy o dwóch pozostałych tancerkach, Kamili i Blance.
Był jednak pewien element tego słodkiego show, który pozytywnie nas zaskoczył - Beata Tyszkiewicz naśmiewająca się ze swojej koleżanki, Iwonki Pavlović.
Pan poprosi kiedyś do tańca Pawłowicz... - zaapelowała Tyszkiewicz do Jay'a Delano.
Ona się Pavlović nazywa! - przerwał jej Galiński.
Daj spokój, to nie jest ostatni jej mąż, jeszcze zdąży się Pawłowicz nazywać!
Rzeczywiście. Przypomnijmy, jakie brudy wyszły ostatnio na temat jej obecnego faceta:
Zobacz: * *Procesuje się z własną córką!