No i sprawdziły się najgorsze przewidywania. Wczoraj w Moskwie odbył się drugi półfinał Konkursu Piosenki Eurowizji. Nowa formuła przewiduje dwa koncerty eliminacyjne, w którym z 19 wykonawców do ścisłego finału przechodzi dziesięciu. Nasza reprezentantka, Lidia Kopania, nie dotrze jednak na główną scenę i nie zaśpiewa w niedzielny wieczór. Nie przeszła eliminacji.
Czyja to wina? Trudno stwierdzić. Lidka śpiewała czysto, ładnie, ale klimat piosenki - patetyczny, smutny i raczej nie wpadający w ucho - nie porwał Europejczyków do głosowania na I don't wanna leave. Przegraliśmy m.in. z Azerbejdżanem, Albanią, Ukrainą, Estonią i Grecją.
Nie wiadomo jednak, jak dotkliwa była porażka Kopanii - nie podawano ilości głosów przyznanych przez poszczególne kraje, a jedynie zakwalifikowane reprezentacje. Komentujący Artur Orzech stwierdził w podsumowaniu, że "znając nasze szczęście, pewnie mieliśmy 11. miejsce". Jakoś nie podzielamy tego optymizmu.
I mimo wszystko nie chce nam się wierzyć, że Lidia okazała się gorsza niż Isis Gee. Naprawdę, byliśmy pewni, że *gorzej już nie będzie. *