Edyta Górniak wydaje się być osobą, żyjącą w kompletnym oderwaniu od realiów. Do tej pory mogła sobie na to pozwolić, gdyż sprawami przyziemnymi takimi jak negocjowanie stawek za występy, zajmował się jej mąż, Dariusz Krupa.
Od czasu rozstania, Edzia sama zajmuje się swoja karierą i sprawia wrażenie, jakby zupełnie nie wiedziała, na ile jest wyceniana. Jak donosi Super Express za zaśpiewanie jednej piosenki na festiwalu w Opolu zażądała... 50 tysięcy złotych.
Teraz, w dobie kryzysu może dostać najwyżej 35 tysięcy - twierdzi pracownik biura organizacji imprezy, dodając, że gwiazda Edzi już mocno wyblakła. Teraz Edyta ma do wyboru - zniknąć z ekranu na dłużej albo pójść na ustępstwa i zadowolić się 35 tysiącami za całe 5 minut występu - pisze tabloid.
Biedna, los jej nie oszczędza. Jak tu przeżyć za takie grosze...?