Nie twierdzimy wcale, że kobietami z show-biznesu kieruje jakieś wyrachowanie każące im wiązać się wyłącznie z bogatymi biznesmenami. Po prostu jakoś tak się przypadkiem układa. Może za biednym też by się obejrzała, ale żaden się nigdy nie trafił. Chłopak Joanny Liszowskiej, Ola Serneke dotąd starał się unikać mediów i nie obnosić ze swoim bogactwem. W pewnym sensie tłumaczy go pochodzenie. W Skandynawii szpanowanie kasą nie przyjęło sie tak powszechnie jak u nas.
Na szczęście wystarczył kilkumiesięczny związek z aktorką, żeby Ola nauczył się żyć "po naszemu". Ma już maserati, teraz Fakt donosi, że postarał się o warte 640 tysięcy złotych pomarańczowe lamborghini gallardo i wozi nim Liszowską na bankiety i do pracy. Akurat wstrzelił się w okres popularności złotej maksymy Dody, że lamborghini to auto dla tych, którzy już są kimś. W przypadku Liszowskiej to auto dla tych, które już są Z KIMŚ.