Tomasz Kammel, specjalista od kreowania cudzego wizerunku, mający poważne problemy ze swoim własnym, nie zaprzestał szkoleń w dziedzinie radzenia sobie w kryzysowych sytuacjach. Sądząc po jego zachowaniu, metoda jest prosta - ukryć się w domu, unikać dziennikarzy i wyłączyć telefon.
Tym bardziej nie do uwierzenia, że są nadal ludzie gotowi zapłacić za taki "wykład". I to całkiem solidne stawki. Jak donosi Fakt, Kammel życzy sobie obecnie 10 tysięcy złotych za szkolenie. Płatne z góry.
Nieważne, że stracił pracę w telewizji publicznej w atmosferze skandalu - pisze tabloid. Nieistotnym wydaje się fakt, że jego ukochana podejrzewana jest o narażenie banku, w którym pracowała, na wielomilionowe straty. Kammel zachowuje się tak, jakby nic złego się nie stało.
Skoro wciąż mu płacą, może rzeczywiście "nic złego się nie stało". Przynajmniej dopóki nie zajmie się nim prokuratura albo ABW. Ale żeby jeździć porsche, trzeba ryzykować...