Obserwując ostatnie wystąpienia Wojciecha Cejrowskiego odnosimy wrażenie, że już całkiem odpłynął. Od początku kariery telewizyjnej, czyli od połowy lat 90-tych nie krył swoich konserwatywnych poglądów na życie oraz silnego przywiązania do pewnych wartości. Lubił szokować i prowokować. Do pewnego momentu było to nawet śmieszne.
Specjalnością bosonogiego dziennikarza jest wtykanie kija w mrowisko i niepoprawność polityczna. Bardzo łatwo głosić tak ostre i polaryzujące poglądy jak on. Równie łatwo przesadzić, nawołując na przykład do wytykania gejów palcami i nazywać każdą aborcję morderstwem z zimną krwią. Każdą. Zgwałcona 14-latka, która usunie ciążę jest więc zdaniem Cejrowskiego zbrodniarką i morderczynią. Łatwe, budzące emocje, ale jak dziecinne...
Co ciekawe, Cejrowski nie stracił pracy za głoszenie, że "pederastów trzeba wytykać palcami, bo budzą obrzydzenie". Wyleciał za agitację wyborczą na rzecz byłego polityka PiS-u, Marka Jurka. Dziś twierdzi, że jest męczennikiem za sprawę i porównuje się do... Maksymiliana Kolbe, który oddał życie za współwięźnia w obozie koncentracyjnym w Auschwitz. To już naprawdę niesmaczne.
W obronie życia warto stracić własne. Cóż więc znaczy program telewizyjny, jeśli zabijane są tysiące dzieci nienarodzonych - mówi w rozmowie z Rzeczpospolitą. W obronie życia występuje się niekoniecznie po to, by odnieść zwycięstwo. Święty Maksymilian Kolbe też przegrał. Tu chodzi o znak sprzeciwu, o wskazanie na to, co jest wartością, a nie o zwycięstwo jako takie.
Zaskakujące, że w tak wrażliwym i dobrym człowieku jest tyle nienawiści do "pederastów, którzy budzą obrzydzenie"...
Jak dobrze, że w TVN Style nie zabraknie miejsca dla tak pięknego umysłu.