Po wszystkim, co naopowiadała mediom o swoim byłym mężu, mogłoby się wydawać, że zależy jej by jak najszybciej wyrzucić go ze swojego życia. Ale jednak nie. Show-biznes rządzi się swoimi prawami - nie zmienia się "dobrych" nazwisk. To były niewybaczalny błąd.
Ania Nowak-Ibisz podobnie jak Mandaryna Wiśniewska, nie może sobie na to pozwolić. Deklaruje więc, że zamierza zatrzymać nazwisko męża. Jak twierdzi jej znajoma spytana przez tygodnik Gwiazdy, chodzi o dobro jej syna Vincenta. Dziwne - niby jaki wpływ na jego życie ma nazwisko mamy? Naszym zdaniem chodzi raczej o dobro samej Ani, mało znanej aktorki starającej się załapać do kilku seriali.
Jej jedynym kapitałem jest właśnie nazwisko męża. Zastanówcie się - czy zaprosiliby ją do Tańca z gwiazdami, gdyby się z nim nie rozwodziła? Ciekawe, czy jest świadoma, że cała jej przyszłość zawodowa opiera się o umiejętne sprzedawanie swojej prywatności i wspomnień.
Sądzimy, że doskonale to rozumie.