Romans Joli Rutowicz z polityką trwa. Po nieudanym podejściu do eurowyborów (Jola próbowała zatrudnić do pomocy Piotra Tymochowicza, niestety nie oddzwonił), twierdzi, że spokojnie by je wygrała. Po prostu nie chce "wchodzić między wrony"...
Daję stówę i mojego jednorożca, że wygrałabym ze względu na to, że jestem osobą popularną. - mówi o swoim ewentualnym starcie w wywiadzie dla Kuriera Lubelskiego. Ale teraz mam inne plany, więc po co wchodzić między wrony i krakać tak jak one? To oni są od tego, a i tak nie robią nic dobrego.
Jola zdradziła przy okazji, że jej poltycznym idolem jest Barack Obama:
Obama mi się potwornie podoba... Jestem w nim zakochana strasznie. Oglądałam zaprzysiężenie, cały dzień z głowy! Mam wszystkie jego zdjęcia na pulpicie skopiowane i zamierzam go odbić żonie.
Rutowicz ma też receptę na zły stan, w jakim znalazła się polska polityka:
Zamierzam otworzyć szkołę, jak być Jolantą Rutowicz. *Każdy polityk będzie chciał się tam znaleźć, więc pewnie będzie konkurencja. Niech się panowie szykują, zeszyciki sobie kupią. Niestety, nie ma przepisu na to, jak się wykreować, to dzieje się samo, z tym trzeba się urodzić! Taka lwica jak ja na przykład. Poza tym *nie chciałabym, żeby w Sejmie były same podróbki Joli Rutowicz.