Joanna Sydor twierdzi, że padła ofiarą oszczerstw ze strony byłego męża, Marcina Klepackiego, który przed sądem oskarżył ją o stosowanie wobec niego przemocy fizycznej (przypomnijmy: *Znęcała się nad mężem)
*.
Para jest rozwiedziona od kilku lat, ale niedawno znów spotkała się w sądzie w sprawie podwyższenia alimentów na wspólnego syna.
Nigdy nie biłam byłego męża - zapewnia Sydor w rozmowie z Twoim Imperium. To, co on wygaduje w mediach, to jakieś brednie. Rozwiedliśmy się kilka lat temu i gdyby taka sytuacja mała miejsce, to przecież wówczas zostałaby podniesiona przed sądem. A tak się nie stało. Były mąż teraz opowiada o mnie niestworzone historie, bo chce mi dokuczyć za to, że wystąpiłam o podwyższenie alimentów dla naszego syna Stasia. Kwota, którą płacił dotychczas była śmiesznie niska i jako matka nie mogłam się na to zgodzić.
Były mąż wspomina zaś ich związek jako horror. Twierdzi, że to ze względu na jej "znęcanie się nad nim" ustalili tak niskie alimenty:
Ponieważ rozwód nastąpił z powodu zdrady mojej byłej żony, i to ona chciała się rozwieść, zawarliśmy lojalnościowy układ, że nigdy nie będziemy prać brudów - mówił Faktowi. Postanowiliśmy więc, że rozwód będzie bez orzekania o winie, nikt z nas nie będzie mówił, dlaczego do niego doszło, a żona zobowiązała się, że nie będzie występować o podwyższanie alimentów. Teraz, niestety, zerwała to nasze porozumienie.
Robiła ze swojego domu istne piekło - wspomina. Awanturom, krzykom i bijatykom - tak, to ja byłem nieraz boleśnie poturbowany - nie było końca. Znęcała się nade mną psychicznie i fizycznie. Niemym świadkiem koszmaru był Staś. To jego najbardziej mi szkoda.