Anja Orthodox, która razem z Dodą, Mandaryną, Agnieszką Szulim i Jusią walczyła w rankingu Super Expressu na najsztuczniejszy biust show-biznesu, ostrzega przed operacjami powiększania piersi. Jak wiadomo ranking wygrała miażdżącą przewagą Justyna Steczkowska, nie dając najmniejszych szans konkurencji (zobacz: *Steczkowska ma najsztuczniejszy biust)
*. Lekko zapomniana *"ghostwriterka" Dody *postanowiła jednak skorzystać z okazji i pociągnąć temat.
To był koszmar - wspomina swoją operację wszczepienia silikonu. Najgorsze, że ten rozdzierający ból pozostał ze mną przez dłuższy czas i żadne leki go nie uśmierzały. Uprzedzam wszystkie panie, że jest to bolesna operacja. Miałam operację robioną trudniejszą i bardziej bolesną techniką. Włożono mi wkładki silikonowe pod mięsień, a nie pod gruczoł. I żeby to zrobić lekarz musiał przeciąć mięsień. Został oderwany od żeber, naciągnięty tą wkładką, a potem zszyty. To bolało potwornie. Operacja odbyła się pod pełną narkozą. Po przebudzeniu nagle walnął mnie taki ból, jakbym dostała dechą w mordę.
Mimo tego plastyczmie przedstawioego koszmaru, Orthodox twierdzi, że nie żałuje swojej decyzji:
Świadomość, że w końcu będę miała biust pomagała mi przetrwać i nie żałować ani przez moment tej operacji. Gdybym musiała to zrobić jeszcze raz, nie wahałabym się ani chwili. Po prostu operacja zwiększyła poczucie mojej kobiecości i samoakceptacji. Do tego stopnia, że przez pierwsze lata bardzo lubiłam trzymać się i macać po swoim nowym biuście. Moim celem nie było zrobienie z siebie seksbomby czy gwiazdy porno. Moim celem było posiadanie biustu. Nie widzę powodu, żeby nie poprawiać swojej urody.
Jak bardzo trzeba nie akceptować siebie, żeby uwierzyć, że sztuczne, silikonowe cyce czynią "bardziej kobiecą"? To tak jakby faceci przedłużali sobie penisy i twierdzili potem, że czują się bardziej męscy. Dziewczyny, nie dajcie mediom wyprać sobie mózgów. Spójrzcie lepiej na tę "seksowną" Anję. Dla takiego efektu narażać się na ból i jeszcze się z tego cieszyć? Głęboko współczujemy.