Agnieszka Frykowska znowu zaczęła błąkać się po "salonach". Tym razem próbuje wzbudzić zainteresowanie nowymi perukami oraz starym, przerabianym wielokrotnie tematem rzekomego, amerykańskiego "spadku". Chodzi nie o spadek a o odszkodowanie, jakiego domagają się rodziny ofiar Mansona, które ten zamordował w willi Romana Polańskiego. Wśród nich była m.in. ciężarna żona reżysera, Sharon Tate oraz ich znajomy, Wojciech Frykowski - dziadek Frytki. Manson napisał wspomnienia, które okazały się bestsellerem i teraz trwa walka o te miliony.
Frytka jest oczywiście tylko jedną z wielu osób, która ma nadzieję coś tego dostać. I nie będzie to na pewno takie kwota, jaką chwaliła się kiedyś w prasie. Ale to właśnie jej sposób na to, żeby ktoś sobie o niej przypomniał.
Sprawa jest w toku, za dużo nie mogę niestety mówić. Niedługo będę musiała wybrać się do Ameryki na pewno, natomiast rzeczywiście okazuje się, że nie jest to takie proste - mówi w rozmowie z Wideoportalem. Jest to długa i ciężka praca moich prawników i myślę, że no trzeba być cierpliwym, żeby osiągnąć swój cel. To jest spadek po moim dziadku, Wojciechu Frykowskim, oczywiście są jeszcze członkowie rodziny. Ofiary rodzin włącznie z moją wniosły oskarżenie przeciwko zabójcom o odszkodowanie za śmierć, tak nietypową i tak brutalną.
Cóż, życzymy powodzenia. Mamy nadzieję, że jej "prawnicy" nie są zbyt drodzy (o ile rzecz jasna w ogóle istnieją).