Jak już pisaliśmy, byli kochankowie Iza Miko i Maciej Zakościelny zostali zaproszeni na to samo przyjęcie przez nietaktownego Piotra Adamczyka (zobacz: Miko olała Zakościelnego!)
*. Na żywo donosi, że Miko nie poprzestała na *olaniu swojego byłego kochanka i rzucaniu mu obrażonych spojrzeń. Kiedy zobaczyła Zakościelnego, nerwowo wyszarpnęła z torebki telefon, odbyła kilka krótkich rozmow, po czym dosłownie biegiem wypadła z restauracji.
Pędziła na przełaj przez tory tramwajowe i jezdnię na Puławskiej, bo po drugiej stronie czekała już w samochodzie jej mama - relacjonuje tabloid. Twierdzi też, że cała ta sytuacja mogła być słodką zemstą Adamczyka, który kiedyś podobno wiązał z Izą pewne nadzieje.
Kilka lat temu wprosił się nawet do jej mieszkania w Los Angeles i bardzo się zasiedział. Do romansu jednak nie doszło, bo Miko była wtedy zakochana w kim innym.
To już brzmi jak jakaś teoria spiskowa. Wątpimy, żeby Adamczyk był aż tak wyrafinowany. Dziwi nas natomiast taka niechęć do rozmowy z byłym facetem. Naprawdę jest się czego wstydzić?