Samozwańczy wzór wszystkich Polek, pani Jola Kwaśniewska udzieliła kolejnego (który to już? 15?) szczerego wywiadu Gali.
Tym razem postanowiła się pożalić, że państwo polskie nie zapewniło jej dość komfortowego życia. Współczujemy. Pewnie lepiej radziłaby sobie, gdyby komunizm nie upadł, a jej mąż został pierwszym sekretarzem.
Po opuszczeniu przez nas Pałacu Prezydenckiego pozbawiono mnie paszportu dyplomatycznego - narzeka. Z mężem mogłam przechodzić przez salonik VIP, natomiast kiedy podróżowałam sama, byłam kontrolowana. W obecności ludzi ściągałam buty, żakiet, przeszukiwano mi torebkę. Widziałam, jakie to było dla wszystkich żenujące. Z mężem byłam prezydentową, a bez - panią Kwaśniewską .
Na szczęście z pomocą przyszedł Radosław Sikorski. Wpuścił ją z powrotem na salonik:
Pan minister Sikorski był zaskoczony, że taka sytuacja miała miejsce. Przywrócił mi paszport dyplomatyczny. Zawsze mówię: najważniejsze, by nie niszczyć autorytetów.
I żeby bezę jeść łyżeczką.
Przepraszamy - ptysia.