Podczas koncertów Feela na scenie mógłby pojawiać się tylko Kupicha, a i tak nikt nie zauważyłby różnicy. Facet do perfekcji opanował identyfikowanie całego zespołu jedynie z jego skromną osobą. Co za tym idzie, traktuje swoich kolegów jak zwykłych muzyków sesyjnych, pracowników, którym płaci tylko tyle, żeby nie odeszli. Ani złotówki więcej. I to widać - nasza czytelniczka wspomina ich wizytę w jednej z sopockich restauracji kilka tygodni temu:
Obsługiwała ich moja koleżanka. Ich rachunek wyniósł 147,7 zł. Dali 150 zł i powiedzieli "dziękuję". Dostają kilkadziesiąt tysięcy za koncert, a zostawiają 2,3 zł napiwku?
Kupicha musi im naprawdę kiepsko płacić. Ale ile by nie płacił, zostawienie takiej końcówki to wiocha. Lepiej już chyba żeby poczekali na resztę.